Witajcie Kochani :-)
Dzisiaj przychodzę do Was z pracą utrzymaną w duchu recyklingu.
Określenie "Duch" jest tutaj bardzo trafione, gdyż przedmiot, jaki wzięłam na swój warsztat, to prawdziwy artefakt, wydobyty z głębokich zakamarków mojej piwnicy.
Taki relikt z przeszłości, który w czasach PRL służył naszym mamom i babciom do kiszenia ogórków lub kapusty.
Oryginalnie, w komplecie powinny znaleźć się jeszcze dwie części: gumowa uszczelka i grube, szklane wieko, ale moje znalezisko niestety już nie posiada tej fajnej czapeczki i pomarańczowego, gumowego szaliczka :-)))
No więc skoro brak tak ważnych części uniemożliwia dalsze użytkowanie a ja nie zezwalam na pozbycie się tej rzeczy z mojego domu, postanowiłam zrobić sobie pamiątkowy, praktyczny a zarazem ozdobny przedmiot i przemycić troszkę kuchennej historii z PRL do czasów współczesnych.
Poznajcie teraz mojego nowego towarzysza wieczorów przy herbacie i dobrym filmie.
Na imię ma WECK a jego zadaniem jest stworzenie nastrojowego klimatu w pomieszczeniu, w którym będę relaksować się w takie dni, kiedy zmęczenie nie pozwala już na pracę twórczą.
Bo wiecie - dla mnie najlepszym relaksem jest dłubanie w pracowni. Jednak zdarzają się nieraz takie chwile, kiedy fizycznie padam ze zmęczenia i po prostu - nie mam już ochoty na nic. Właśnie wtedy do akcji będzie wkraczał nastrojowy Pan WECK.
Coś mi mówi, że szybko się polubimy a nawet zaprzyjaźnimy ;-)))