sobota, 28 grudnia 2019

Powrót do korzeni

Witajcie Kochani :-)))



Szybciutko minął mi tegoroczny świąteczny czas, choć nie spędziłam go tylko na leniuchowaniu ;-) Jednak kiedy nie oddaję się swojej twórczej pasji, to jest prawie tak, jakbym nic nie robiła, więc można uznać że się trochę obijałam.
Więc po tych kilku dniach spędzonych na "nieróbstwie" wypadałoby choć na chwilkę powrócić do rzeczywistości. Przecież już za kilka dni Sylwester i kolejny powód do świętowania ;-)

Dlatego dzisiaj będzie tu całkiem na luziku, jednak śmiem przypuszczać, że niektórym z Was nasuną się pewne skojarzenia, adekwatne do przedmiotów, które dzisiaj zaprezentuję ;-)))
No ale ja nie o trunkach i szampanie chciałam, nie o balowaniu do białego rana - dzisiaj jest post sentymentalny.

Dlaczego sentymentalny? - tego zaraz się dowiecie ;-)
Te dwie butelki, które odważyłam się tu dzisiaj zaprezentować, stoją u mnie w domu już dość długo.
Jak widać na poniższych zdjęciach, zostały ozdobione ręcznie, techniką decoupage.
Kto zna jej tajniki, ten od razu zauważy, że prace wykonał laik, ktoś, kto nie ma ani wprawy, ani doświadczenia, ani nawet odpowiednich predyspozycji.
Ta osoba najwyraźniej dopiero stawia pierwsze kroki, nieporadnie próbuje czegoś nowego i nieśmiało, ale z uporem, chce ugryźć temat.

Ten ktoś, Moi Drodzy - to ja, tyle tylko, że dziewięć lat temu.
Są to moje pierwsze dwie prace, wykonane techniką decoupage.

I teraz proszę się ze mnie nie śmiać:-))))))
Dokładnie pamiętam jak powstawały te butelki i jak bardzo rozpierała mnie duma, kiedy je ukończyłam, polakierowałam i postawiałam na szafce w kuchni.
Wtedy moja satysfakcja z "pięknie" i " fachowo" wykonanej pracy sięgnęła zenitu :-))))  Za każdym razem, kiedy wchodziłam do kuchni, mój wzrok zatrzymywał się prawie pod samym sufitem, bo właśnie tam stały te wspaniałe "arcydzieła" :-)))))).

Nigdy nie myślałam że pochwalę się nimi gdziekolwiek, że ujrzą światło dzienne a już na pewno że wylądują w sieci, na oczach tylu wytrawnych mistrzyń techniki decoupage.
Spoglądając swoim krytycznym okiem na te prace po kilku latach, kiedy moje umiejętności były na znacznie wyższym poziomie, uznałam że to się absolutnie nie nadaje do publikacji. Przecież takimi zwyklakami nie ma się po co chwalić, bo nikt na nich nawet oka nie zawiesi.

Jednak nie ma tego złego .... przemyślałam temat, przełamałam zawahanie i odważyłam się pokazać Wam moje nieudolne raczkowanie w decoupage - u
A dlaczego? - bo stwierdziłam że nikt nie rodzi się ze wszystkimi umiejętnościami, trzeba je najpierw odkryć, lepiej poznać a potem zdobywać i pogłębiać wiedzę oraz ćwiczyć, ćwiczyć,ćwiczyć - z czasem rezultaty przyjdą same i będą znacznie bardziej zadowalające, niż na samym początku.

Kochani, właśnie tak zrodziła się moja pierwsza, choć dzisiaj już nie jedyna, wielka pasja ;-)))





































Dzisiaj te dwie prace stanowią dla mnie cenną, sentymentalną pamiątkę, z którą chyba nigdy się nie rozstanę :-)))

Jestem ciekawa czy u kogoś z Was również znajdują się pierwsze takie prace, dzięki którym złapaliście bakcyla. Jeśli ktoś takie posiada, pochwalcie się, Kochani, z wielką przyjemnością do Was zaglądnę, bo jestem bardzo ciekawa od czego zaczynaliście swoją przygodę z rękodziełem i co stało się zalążkiem Waszej wielkiej pasji ;-)))


A teraz już zmykam troszkę popracować, bo baaaaardzo stęskniłam się za swoją pracownią - trzeba dać upust nowym pomysłom i syndromowi niespokojnych rąk ;-)

Zostawiam poświąteczne pozdrowienia i serdecznie zapraszam na kolejny wpis, ostatni już w tym roku kalendarzowym, ale myślę że dość ciekawy ;-)
Zatem - widzimy się ?


Do zobaczenia!
Inka

11 komentarzy:

  1. Piękne te twoje pamiątki. U mnie leży tak poszewka na podusię z wyhaftowanym aniołkiem i nie mam serca jej ubrać. Niestety reszty moich "początków" nie mam. Po prostu wylądowały w koszu lub znajomi wzięli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Inko wspaniałe, że pokazałaś nam swoje pierwsze butelki. Uwielbiam takie sentymentalne prace i ich historie pełne pasji i wzruszeń. Myślę kochana, że Twój post podbuduje wiele początkujących osób. Jak dla mnie te butelki to i tak mistrzostwo! Ja już wcześniej na blogu pokazywałam swoją pierwszą skarpetkową lalkę i zresztą jest ona na stronie https://wielkiemalepasje.blogspot.com/p/skarpetkowe-lalki_57.html?m=1
    Pamiętam jak ją szyłam i te emocje :)). Niestety zostało po niej tylko zdjęcie ponieważ wówczas wypełniłam ją watą bawełnianą i z biegiem czasu wata zbryliła się, a lalka straciła kształt :(. No, ale człowiek uczy się na błędach i dzięki temu odkryłam silikonową kulkę :)). Mam za to skarpetkowego elfika - mój talizman :)). To pierwsza lalka, którą w ogóle pierwszy raz posłałam na blogowe wyzwanie i wygrał :)). Ech twórcze wspomnienia... piękne są:)). Buziaki kochana!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak mogłaś ukryć przed nami kobiety Muchy? No pytam jak? Uwielbiam twórczość Muchy :)
    Ja mam takie "dzieła" hafciarskie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczne są :)
    Wszystkiego najlepszego w NOWYM ROKU!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiątki te kryją w sobie tajemnicę, ale też mnóstwo mnóstwo koloru i radości. Pozdrawiam cieplutko! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Halinko te butelki sa niezwykle! Mnie sie bardzo podobaja :) ja ostatnio widziałam w domu po sąsiadach wazon który kiedys malowałam i im dałam, miło powspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajnie wyszły te butelki, a jak na pierwszy raz to już w ogóle rewelacja. I tak własnoręcznie ozdobione przedmioty zawsze będą dawać większą satysfakcję niż zakup najpiękniejszej dekoracji w sklepie :) Ja oczywiście też mam takie prace - również zaczynałam od butelek, słoików itp, zaraz potem były bombki i pisanki (widuję je czasem u rodziny i myślę sobie: "dramat") :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podobają te twoje buteleczki :)
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  9. Halinko, jak dobrze, że pokazałaś nam te butelki, są super. No i mistrz Alfons - ach, te jego secesyjne kobiety!
    Niestety, nie mam swoich pierwszych prac, ani nawet ich zdjęć.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  10. Halinko, te butle są przepiękne, jesteś dla siebie zbyt surowa. Z biegiem czasu stałaś się mistrzynią, ale z tych butli zawsze bądź dumna. Samych szczęśliwości w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dla mnie, dekupażowego laika, są piękne :) Kiedy czytałam Twojego posta, uśmiechałam się do moich wspomnień z początków scrapowania ;) Taaak, duma mnie przepełniała, kiedy tworzyłam te kartki 😂 Nadal nie uważam się za eksperta w tej materii, ale te parę kroków dalej pozwala czuć lekkie zażenowanie na wspomnienie początków ;) O dziwo moich początków z szycia i szydełkowania koralikowej biżuterii nie uznaję za wstydliwą historię :)
    Pozdrawiam serdecznie i życzę wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

    OdpowiedzUsuń