Strony

sobota, 11 sierpnia 2018

...bo MIŁOŚĆ ma MOC... - do KI


Witajcie Kochani:-)



O miłości powiedziano już chyba wszystko, temat obszerny i znany każdemu człowiekowi. Miłość ma wiele twarzy, jest odczuwana i okazywana na wiele różnych sposobów.
Dzisiaj u mnie będzie o miłości do zwierząt. To że kochamy zwierzaki to oczywiste, są naszymi wiernymi przyjaciółmi i towarzyszami w życiu codziennym, ich obecność na naszej planecie ma kolosalne znaczenie dla wszystkiego, co nas otacza.
Zwierzęta domowe są traktowane jak członkowie naszej rodziny - u mnie w domu tak właśnie jest :-)

A co ze zwierzętami domowymi, które nie mają własnego dachu nad głową, które los skrzywdził i przykro doświadczył?
Znam wiele Osób, bezinteresownych,  z wielkim sercem i oddaniem niosących im pomoc każdego dnia. Są wrażliwe na ich krzywdę i niedolę, pragną pomóc jak tylko potrafią najlepiej - i nie chodzi tu o samo dokarmianie ale również o wybieganie w ich przyszłość. O niesienie pomocy weterynaryjnej, o podejmowanie prób znalezienia im domów, w których zostaną otoczone miłością i odpowiednią opieką.

Bohater mojego dzisiejszego wpisu to malutki, dwutygodniowy kotek, członek pewnej kociej rodzinki, która ma szczęście że spotkała na swojej drodze Osobę o wielkim sercu, wrażliwą i oddaną. Osobę,  która chętnie niesie pomoc bezdomnym kociakom :-)

Dzięki tej właśnie Osobie, malutki, najsłabszy z całego miotu, kotek, ma szansę na przeżycie.

Zobaczcie jaki z niego Słodziak - już samo zdjęcie chwyta za serce - choć może tego tu nie widać dokładnie - kociątko śpi wtulone w ciepłą dłoń swojej cudownej Opiekunki - jest maleńki i bezbronny ale ma wielką ochotę na życie i wolę walki o każdy kolejny dzień. Dokarmiany i kochany czuje się bezpiecznie i z pewnością wyrośnie na pięknego, zdrowego kocurka - czego i jemu i jego Opiekunce życzę z całego serca.

Wspieram obydwoje duchowo, mocno trzymam kciuki za powodzenie i dedykuję im tę karteczkę :-)))



















A tu mapka Clean &Simple, która mnie zainspirowała do stworzenia tego wpisu tak mocno, jak jej Autorka - Ki:-)))  Chciałam podjąć próbę, choć to zupełnie nie mój styl - jak z pewnością zauważyliście - wyszło jak wyszło ale liczą się intencje i piękne przesłanie, jakie karteczka ze sobą niesie  ;-)

http://handmadebyki.blogspot.com/2018/07/10-lat-bloga-wyzwanie-4.html



Dzisiaj chcę podzielić się z Wami pewną opowieścią i doświadczeniem z mojego życia:

Sama swego czasu pomagałam takiemu malutkiemu kociemu szkrabowi - w momencie gdy się nim zaopiekowałam miał zaledwie 5 może 6 dni. Został porzucony przez matkę, wychłodzony, głodny, przerażony. Rozpaczliwie ją nawoływał i czekał osamotniony aż dwa dni, ale niestety nie przyszła :-( Zdecydowałam że podejmę walkę o jego życie. Początki były na prawdę trudne, wręcz dramatyczne. Weterynarz nie dawał mu żadnych szans na przeżycie, powiedział że jest zbyt mały i zbyt słaby. Ale  przecież nie mogłam go zostawić w potrzebie - maleńkiego, bezbronnego i bezradnego, jeszcze wtedy kompletnie ślepego. Dokarmiałam go specjalistycznym mlekiem weterynaryjnym, przygotowanym dla kocich noworodków. Pokarm początkowo aplikowałam za pomocą najmniejszej, dostępnej w aptekach strzykawki insulinowej, potem pipety aż w końcu specjalnej buteleczki. Masowałam brzuszek po jedzeniu, myłam i czyściłam kosmaty puszek. Do snu układałam w kartonie - chciałam by zabudowana powierzchnia dawała mu poczucie bezpieczeństwa.  Matczyne ciepło zastępował termofor wypełniony ciepłą wodą. Był otulany milutkim, moherowym kocykiem - żeby mu się kojarzyło z mięciutką sierścią matki. Dostał też maskotkę w kształcie leżącej kotki - ale nie za bardzo się z nią zaprzyjaźnił.
I wiecie co się stało  - UDAŁO NAM SIĘ :-))))
Miał w sobie ogromną wolę walki, miał niesamowicie duży apetyt na życie.
Przeżyliśmy wspólnie dni lepsze, gorsze i te zupełnie beznadziejne też się zdarzały. Ale nie poddawaliśmy się, nie wątpiliśmy ani przez moment - nie wolno nam było!!!
Lepszy i pełen nadziei czas nastał w momencie gdy nauczył się sam jeść i pić, kiedy już wylizywał i czyścił  sobie futerko. Potem wszedł w wiek ciekawskiego i pełnego wigoru kociaka - zaczął  rozrabiać, biegać, drapać i zaczepiać wszystkich. Kiedy i ten etap przeszliśmy razem, poszło już z górki  :-)))
Z każdym dniem stawał się mądrzejszym i bogatszym o swoje kocie doświadczenia osobnikiem :-)
Wyrósł na cudownego kocurka, wiernego i oddanego przyjaciela, domownika i współtowarzysza  życia, mieszkał z nami prawie przez 10 lat. Sam się wszystkiego nauczył - umiał polować, potrafił się obronić w momencie zagrożenia i dobrze o siebie zadbać, posiadał wszystkie instynkty samozachowawcze charakterystyczne dla przedstawicieli swojego gatunku. Pomimo że wychował się bez matki - wyrósł na "pełnowartościowego" pod każdym względem, kota.
Najpiękniejsze było w nim to, że troszczył się o nas jak o kocią Rodzinę - przynosił pod dom swoje upolowane zdobycze, chciał się z nami dzielić pożywieniem. A kiedy mieliśmy gorszy czas, dopadała nas niemoc czy choroba - zawsze był obok - jakby chciał pomóc i powiedzieć ..."nie martw się, jestem przy Tobie, wszystko będzie dobrze"...

Dla takich chwil warto pomagać, warto kochać zwierzaki bo one też bardzo nas kochają  - ...bo miłość ma  MOC..

Pozdrawiam Was cieplutko,
Inka


12 komentarzy:

  1. Piękna karteczka i bardzo wzruszające historie. Oby kotek przeżył... Serdeczności.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję pięknie Lenka, jestem pełna wiary w to że się uda - wiem ze swojego doświadczenia jakie z nich "walczaki". Takie historie wzruszają ale tez wiele uczą i dają nam przykład jak wiele może zależeć tylko od naszej dobrej woli :-))) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!

      Usuń
  2. Piękna i wzruszająca historia Twojego kotka. Okazałaś mu wielkie serce i ogromną miłość, a ona potrafi zdziałać cuda! Ja zawsze podziwiam ludzi, którzy bezinteresownie niosą zwierzakom pomoc. Mają w sobie ogromne pokłady empatii i ciepła. Trzymam kciuki by z kotkiem było wszystko ok i rósł zdrowo w pełnym miłości domu. Kartka piękna, bardzo wyjątkowa, z cudownym przesłaniem ❤. Przesyłam moc uścisków!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślicznie dziękuję za tyle pięknych, ciepłych słów. W moim domu zawsze były zwierzęta i zawsze były to przygarnięte psy lub koty. Moi Rodzice także starali się nieść pomoc zwierzętom i wpajali to również swoim Dzieciom. Jeśli tylko są ku temu warunki i zwierzaki mogą liczyć na schronienie pod naszym dachem, chętnie im pomagamy. Uważamy to normalny, ludzki odruch :-)))
      A o koteczku są już dobre wieści - właśnie Ki o mich napisała w swoim komentarzu - budujące i piękne słowa :-))) Pozdrawiam cieplutko i dziękuję za przemiłą wizytę:-)

      Usuń
  3. Piękna kartka a historia cudowna i wztuszająca. Dla mnie tym bardziej, że ja właśnie na chwilę obecną mam takiego kociaka. Co prawda zajęliśmy się nim jak był starszy, bo miał ok 4-5 tygodni po porzuceniu .Teraz ma 3 miesiące i jest cuuudnym rudzielcem .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo Aguś za ten komentarz i cieszę się że jesteś pełna empatii dla pokrzywdzonych kociaków. One tak pięknie potrafią się man odwdzięczać za wszystko, za opiekę, za ciepło, pożywienie, schronienie i miłość, jaką od nas dostają. Niech się Rudy zdrowo chowa! Wszystkiego dobrego Wam życzę :-)))

      Usuń
    2. Dziękuję. Ja mieszkam pod lasem. Sezon urlopowy to dla mnie męka. Kilkanaście samochodów podjeżdzajacych i wyrzucających psy i koty a potem gaz i uciekają. Mam tak już 3 koty a czwarty dochodzący. Sąsiedzi przygarnęli 2 psy. Niestety nie jesteśmy w stanie opiekować się wszystkimi takimi zwierzętami.

      Usuń
    3. Tak, w sezonie urlopowym takie przypadki są niestety plagą. Ja nigdy nie mogę zrozumieć co kieruje takimi Osobami - jak można porzucić zwierzę tylko po to by wyjechać na kilka dni urlopu. Dla mnie to jest tak, jakby ktoś porzucił własnego członka Rodziny. Okropne ale niestety prawdziwe i potwornie smutne :-(

      Usuń
  4. siedzę ... czytam i ryczę .......... kochana tak z całego serducha ci dziękuję, że te słowa i mega wsparcie, które w nich płyną <3 "księże", bo takie imię otrzymał, ma się coraz lepiej, już widzi i przybiera na wadze z dnia na dzień - jest mega ciekawskim kotem i jak tylko pojawiam się w pobliżu od razu do mnie pędzi co mnie równie mocno rozczula jak twój wpis : cieszę się też, że mimo odrzucenia matka ponownie przyjęła go do swojej gromadki .. więc wychowuje się ze swoim rodzeństwem ... choć nadal go dokarmiam ;)

    ps: mapka cudnie zinterpretowana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ki, jesteś cudowną, ciepłą Osobą a zwierzęta takie cechy wyczuwają instynktownie. Chciałam przybliżyć również historię z mojego"podwórka" by dodała Ci otuchy i wiary w to że Książę będzie się miał dobrze. Mój był dużo mniejszy i kompletnie porzucony, nie miał nikogo i wyrósł na cudownego kociaka. Tobie też się uda, jeśli tylko kotek jest zdrowy to nie ma innej opcji- one mają w sobie tak wielką wolę walki, tak dzielnie zmagają się z trudnościami że tylko je podziwiać z taką bohaterską, pełną hartu ducha postawę. Cieszę się ogromnie z Twojego sukcesu jak i z tego, że kotka przyjęła go z powrotem pod swoją opiekę. Tam będzie bezpieczny, ale bez Twojej pomocy nie udałoby się. Słabe kocięta są z reguły odrzucane - to naturalna selekcja. Kotka teraz sama widzi że kociak ma szansę a dostał ją dzięki tobie. Ki - obie jesteśmy zakręcone kociary, ale Tobie należy się medal za to złote serce, za oddanie i wielką wrażliwość na niedolę tych biedactw.
      Życzę, by wszystko szło w jak najlepszym kierunku i gorąco pozdrawiam :-)))

      Usuń
  5. Halinko, przepiękna i wzruszająca historia. I jaka wspaniała kartka!
    Też miałam kiedyś kota (wprawdzie nie wychowałam go od maleństwa) i był mądrym, wiernym przyjacielem.
    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję Małgosiu, czułam że muszę w ten sposób dodać otuchy zarówno Ki, jak i innym Osobom, które być może przeczytają mój post i którym doda to więcej nadziei oraz umocni w przekonaniu że miłość i pomaganie zwierzętom ma ogromną moc sprawczą :-))) Ściskam i pozdrawiam!














      Usuń